Co ma wspólnego "niedziałanie" z akceptacją ?
- Sylwia Płukis
- 15 sie 2022
- 3 minut(y) czytania

Zanim odpowiem na tytułowe pytanie, muszę cofnąć się do momentu, w którym odkryłam, że przypisany do mnie sposób myślenia i działania to właśnie działanie ;) To był chyba 2016 - test FRIS .Przyznaję, że nie było to ani trochę odkrywcze, ale to co odkryłam znacznie później już tak.
Działacz - to wbrew pozorom nie jest mój naturalny, wrodzony styl , to raczej wyuczony , narzucony sposób reagowania na trudności. Lepiej robić cokolwiek, niż nic nie robić, niż czekać.
I z pewnością wynika z mojej niecierpliwości, i tego , że czekanie wzmagało u mnie poczucie bezradności, a to z kolei złość na to , że nie mam wpływu. No bo przecież są sytuacje , na które nie mam wpływu. Czekanie, odłożenie czegoś na "boczny tor" wydawało mi się takie niepraktyczne, nieodpowiedzialne, cóż powiem wprost : słabe. Tak było długo. Bardzo długo. Czasem miotałam się i rzucałam w wir walki tylko po to by mieć poczucie, że cos robię, że jakoś sobie radzę. Czasem z bezsilności wyłam w poduszkę złoszcząc się na sama siebie , że nic nie wychodzi tak jakbym chciała. Traciłam kontrolę nad własnym życiem - a przynajmniej tak mi się wydawało - z perspektywy czasu, to było złudne postrzeganie rzeczywistości.
Skąd w takim razie pomysł na "niedziałanie" ?
Przychodzi taki moment kiedy wyczerpuje się cały repertuar działań, możliwości , a w końcu także chęci. Siadasz i zaczynasz dostrzegać , że gonisz za własnym ogonem.
Ten moment przychodzi wielokrotnie, ale nie słuchasz, bo przecież wszyscy wokół tak robią , tak mówią, że tak trzeba : działają. Więc wydaje ci się, że to oni maja rację, nie ty. Że skoro większość tak uważa, i mądre głowy piszące rozprawy naukowe , to tak musi być, nie ma innego wyjścia. W końcu po jednym, drugim, piątym, dziesiątym uderzeniem głową w mur , siadasz ponownie i w całej swojej bezsilności wyciągasz białą flagę i krzyczysz, a może już tylko szepczesz : "nie mam siły dłużej walczyć" ...
I przychodzi spokój, akceptacja tego co jest, akceptacja rzeczywistości, akceptacja siebie.
Bo z kim najczęściej toczymy walki ? Z samym sobą...
Akceptacja polega właśnie na tym, by przestać się ze sobą bić, by przestać szarpać siebie za włosy, za ręce, by przestać na siebie wrzeszczeć, by przestać sobie nakazywać, zakazywać, popychać siebie , krytykować, obrażać, upokarzać.
Gdyby można było zakładać Niebieską Kartę za tak podłe traktowanie samych siebie to wszyscy musielibyśmy udać się Do Wysokiego Sądu i tłumaczyć się dlaczego tak okrutnie traktujemy samych siebie.
Akceptacja to zaprzestanie działań, które do niczego nie prowadzą, powodują jedynie frustrację i niechęć do samych siebie. W końcu akceptacja to zatrzymanie się na moment, spojrzenie na siebie ze współczuciem i ciepłe powiedzenie sobie : ""Wystarczy. Nie chcę dłużej z tobą walczyć. Przyjmuję cię taką jaka jesteś".
Dlaczego walczymy ? Dlaczego jesteśmy w pędzie ciągłych działań ? Bo próbujemy udowodnić, że jesteśmy lepsi, mądrzejsi, że potrafimy więcej, mocniej, szybciej...
Bo chcemy udowodnić, że ten mały zagubiony dzieciak wewnątrz nas zasługuje na to, by stanąć na podium, by odebrać nagrodę, że zasługuje na miłość. Nie musisz walczyć. On zasługuje na miłość. Z jednego prostego powodu : bo jest. To wystarczy. Tyle. Bez walki, bez wysiłku, bez rywalizacji, bez wyścigu szczurów. Zasługuje, bo jest. Halo ! Czy ktoś to słyszy ? Jest, żyje i tyle wystarczy , by mógł nadal żyć i być - tym , kim jest, nie tym, kim powinien być...
Czasem trzeba zaprzestać działać i akceptacja to nie jest jednorazowy akt wobec siebie czy życia. To wielokrotnie powtarzany wybór : wybieram siebie, czy wybieram oczekiwania innych (nawet jeśli nie są zwerbalizowane, a jedynie w domyśle) ?
Komentarze